Szanuję pracę pani Kingi Rusin - lubię jak prowadzi telewizję śniadaniową oraz inne programy. Z ciekawości sięgnęłam po tę lekturę i muszę stwierdzić, że mam mieszane uczucia i do końca nie wiem w sumie jak mam ją ocenić. Więc zamieszczam lużnie refleksje.
''
Co z tym życiem?'' to zapis rozmowy Kingi Rusin z psychologiem Małgorzatą Ohme. O związkach, więzach rodzinnych, małżeństwie, kobiecych błędach, o tym jak dzieciństwo wpływa na nasze relacje z otoczeniem. Można poczuć, że oto siedzimy w kawiarni przy kawie z przyjaciółkami i rozkładamy na części pierwsze wszystkie dylematy dotyczące nas - kobiet. Pytanie - nas wszystkich? Czy z określonych grup społecznych?
Książka, która jest solidnie i ładnie wydana, momentami mnie irytowała. Miałam wrażenie, że zbyt detalistycznie mielony jest każdy aspekt tematu. Tak trochę na siłę. Słowo ''kryzys'' pojawiało się tak często i w takich odmianach i z takim podkreśleniem, że wydawało się , iż autorka chce mi wbić regułkę do głowy. Poza tym pani psycholog na każdej stronie nie odmawiała sobie słodzenia Kindze; gdzie się dało - tam komplement i komentarz w stylu ''Ale ty Kingo, masz już to za sobą''. Nie jest to biografia pani Kingi, więc rozumiem jej sprytne odpowiedzi na prywatne sprawy- jest ogólnie, zdawkowo- można by rzec '' z klasą''. Natomiast nie zrozumiałam, lub nie załapałam - jak kto woli, dlaczego rozmowy o lęku czy ambicji kobiet, samorealizacji, nawiązywały do ''rosnącej kariery pani Kingi, która wspina się po drabinie coraz to wyżej''. A ponoć ma to być książka dla wszystkich kobiet, co sugeruje fakt, iż każdy rozdział zaczyna się od listu od poszczególnych, bardzo różnych ludzi, które napłynęły na skrzynkę mejlową pani Kingi.
I tutaj zgrzyt. Coś mi nie gra i nie pasuje. Nie mogę przestać myśleć o tych kobietach, które maja trzydzieści pięć lat, brak siedmiu zębów w szczęce, gromadkę dzieci i mieszkają w malutkiej wiosce dojeżdżając w busie na skrzynkach do pracy na hali w jakiejś fabryce gdzie diabeł mówi dobranoc. Do nich nigdy nie dotrą owe przesłania i wywody. I jakoś nie przekonuje mnie w tym momencie argument pani Kingi, że ''wcale nie miała łatwiej, owszem jest kontaktowa, ale dużo ją to kosztowało''. Takie trochę '' pierdu-srerdu ''.
Reasumując, są ludzie, którzy zastanawiają się '' Co z tym miesiącem?'' i tacy, którzy mogą pomyśleć ''Co z tym życiem''- pod warunkiem, że chcą- ci drudzy z pewnością coś dla siebie znajdą w tej lekturze, skorzystają i wyniosą.
I tyle. Kilka refleksji, bo jakoś ocenić tej książki nie potrafię.